lub
łagodna apoteoza
panów
„p”
jedzie
pociąg jedzie
konduktor
na przedzie
chociaż
ślepy mocno
nieźle
mu się wiedzie
z
konduktorem świta cała
taka
dumna i wspaniała
razem
z szefem
w
trudzie wielkim
pojazd...
sobie zbudowała
a
w pociągu tłumy całe
wygłodniałe
oniemiałe
niekłamaną
czcią ogromną
darzą
świtę wiekopomną
nie
istotny brak rozkładu
ni
wagonów pierwszej klasy
świta
ma sypialny przecież
reszta
tłumu to golasy
im
wystarczy podgrzewanie
resztą
kasy - jak zostanie
wars
nie dla nich budowany
(to
w pociągu wagon drugi
od
sypialni otwierany)
trzeci
szczęściem duży nie jest
malwersanci
i złodzieje
co
poparcie już stracili
nie
potrzebni ani chwili
po
cichutku sobie jadą
krzywdy
zrobić im nie dadzą
ci
co w pierwszym drogę gładzą
swych
powiązań nam nie zdradzą
w
czwartym jadą urzędnicy
prężni
chłopcy bladolicy
tu
strumyczek z warsu sięga
lecz
mizerna to potęga
cała
reszta zaś wagonów
już
odcięta od strumienia
tu
się snują nitki rzadkie
wygasłego
w was sumienia
od
piątego bagaż jedzie
rzadko
komu tu się wiedzie
tu
zaczyna się zabawa
przeraźliwa
nieciekawa
biegnie
ktoś po korytarzu
(to
z przedziału wyrzucony )
wrzeszczy
krzyczy co tu robić
bez
socjalnej już osłony
krzyki
jego nadaremne
do
pierwszego żal nie dotrze
tam
są ściany dźwiękoszczelne
tutaj
tylko msze niedzielne
inny
znalazł przedział jakiś
by
choć chwilę móc odpocząć
lecz
następni już się cisną
zawiść
śmieje się ochoczo
czasem
z warsu głos dochodzi
słusznie
jadą maszyniści
(choć
oliwa już wysycha)
tłumu
wycie to łagodzi
szum
zwątpienia wnet ucicha
lecz
niektórzy mniej pokorni
przebijają
się ukosem
głośno
krzycząc - chodźcie z nami
zatrzaskują
drzwi przed nosem
drą
się potem jeszcze głośniej
wciąż
te same błędy knocąc
obietnice
durne plotą
że
w ostatnich będzie znośnej
i
tak pieprząc dyrdymały
siedzą
sobie wygodniasto
niech
tam z tyłu bagaż cały
cichuteńko
dogorywa
robiąc
dla nas złote ciasto
czego
chcieć śmią maluteńcy
my
to znamy torów drogę
oskubiemy
ich z wszystkiego
zostawiając
zapomogę
konduktorze
chłopię piękne
przemyj
oczy swoje mętne
spójrz
w wagony tłumów pełne
bezradnością
rozkładane
przez
wybranych niekochane
po
to jesteś by im służyć
by
budować im nie burzyć
by
pamiętać o tych słabych
by
nie krzywdził ich silniejszy
skutkiem
myśli swych głupawych
gdzie
dojedziem z cyrkiem takim
wiedzieć
Bóg to chyba raczy
(my natomiast nieustannie
śledźmy
panów poczynania
i
w pamięci zachowajmy...
już
nie bójmy się działania)
ps.
wiersz
dotyczy wszystkich braci
czarnych
białych czy czerwonych
...
sami
pędząc w otchłań ciemną
nie
wciągajcie zagubionych
...........................................................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz