BŁĘKITNA MEDYTACJA


I w pokoju wielkiej ciszy
w wierzeń mych świetlistej niszy
swym welonem otulona 
Miłość... jakby skądś znajoma     

z ciszy cudnej pojednania 
z serc radości żeglowania   
szczęście niesie przepływając 
nic nie bierze wszystko dając 


zobaczyłem Ją  bo Ona
we mnie była wyczulona
na szukania każde drgnienie
na wolniejsze krwi krążenie

i... porwała mnie ze Sobą 
błysków  huraganem wiodąc
wybuchając  serc słońcami ...
nic nie było poza Nami  

wypełniła swą osłodą   
stając się mych snów ozdobą 
słowa kwieciem  dekorując  
Bycie róż zapachem snując   

była mi oblubienicą
com ją tylko mógł  ze świecą
dostrzec mej modlitwy światłem
mnie nie było ja wygasłem 

stałem się iskierką pyłku 
otoczony słońca bielą 
szybowałem tak do  schyłku
gdzie się świata bramy  ścielą 

i... wpłynąłem w świat mej duszy 
co to Duszy naszej miejscem
hałas odszedł moje uszy
czułem  kochającym sercem     

nie istniało nic prócz Ciebie    
właśnie teraz byłem w niebie
swą Miłością zapatrzony 
Jej tęsknotą napojony 

tą Istnością oniemiały      
cudem szczęścia byłem cały
nic już nie pragnąłem  wtedy       
żadnej  biblii  żadnej  wedy     

w Sobie bycia po kres wieków 
z Tobą we mnie bez pośpiechu 
przebywając bezmiar światów     
żyjąc wszędzie Tchnieniem Słońca        
Tą  Miłością  tak  bez  końca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz